W Łosiach byłam na początku XXI w. i z przykrością muszę stwierdzić, że nie był to pobyt udany. Przez prawie dwa tygodnie padał deszcz, a polecona mi przez koleżankę "znakomita" kwatera, która była wilgotnym pokojem mieszczącym się w dawnym biurze zdewastowanego ośrodka wypoczynkowego z czasów PRL-u, przygnębiała dodatkowo i nie pomogły nawet "piękne okoliczności przyrody" - Mam nadzieję, że tamtego ośrodka już nie ma, a proponowane, w gospodarstwach agroturystycznych, pokoje mają trochę wyższy standard.
Łosie. google maps |
Bronisław Chlebowski, w swoim Słowniku pisał: "Łosie leżą na prawym brzegu rzeki Ropy i małym dopływem tej rzeki. Od północy zasłania tę wieś zasłania Łysa Góra 641 m bezwzględnej wysokości mająca, a ze wszystkich stron lasy. Grunta składają się z nieurodzajnych czerwonych iłów, a także górnictwo naftowe nie rokuje wielkich nadziei. W Łosiach jest szkoła ludowa i cerkiew drewniana filialna. Włościanie otrzymują znaczne czynsze za miejsca oddane na szyby, a mimo to jednak i mimo zarobku przy kopalni są bardzo ubodzy, ponieważ ludnośc napływowa i niezapracowane zyski demoralizują ją i majętniejsi oddają się pijaństwu. Łosie graniczą na północ z Bielanką, na zachód z Ropą, na wschód z Leszczynami, a na południe z Klimkówką"
W 1359 roku, król Kazimierz Wielki nadał Janowi Gładyszowi kompleks dóbr ziemskich na południu ówczesnej ziemi bieckiej, zwanych później Dominium Ropae. Wśród wsi, które otrzymał, była także wieś Łosie. W 1599 roku właściciel wsi - Samuel Branicki z Ruszczy sprzedał Łosie podstarościemu bieckiemu Janowi Potockiemu herbu Szreniawa. Po jego śmierci w 1622 roku, przeszła w posiadanie syna Adama, aby następnie w 1646 roku, stać się własnością najwybitniejszego poety polskiego baroku Wacława Potockiego, który tu żył i tworzył w latach 1647- 1655.
W 1810 r., ówczesny właściciel wsi, hrabia Stanisław Siemieński z Biecza, ufundował we wsi drewnianą cerkiew. Wewnątrz cerkwi zachowana piękna, bogata polichromia polichromia z 1935 roku wykonana przez Mikołaja Galanka. Uwagę zwraca kompletny ikonostas, który powstał najprawdopodobniej na przełomie XVIII i XIX wieku.
Wieś stała się znana dzięki maziarzom trudniącym się obwoźnym handlem mazią i smarami uzyskiwanymi najpierw samodzielnie prymitywnymi sposobami z suchej destylacji drewna, a później kupowanymi w okolicznych rafineriach. Rozwozili oni swój towar wozami zwanymi sekerami, okrytymi płócienną budą i zaprzężonymi w parę doskonałych koni. Wozy maziarskie z Łosia krążyły nie tylko po Galicji, ale docierały na Śląsk i do Królestwa Kongresowego, na Węgry, a nawet na Łotwę. Dzięki nim Łosie było najbogatszą wsią łemkowską.
W 2009 r. udostępniono turystom zagrodę maziarską, w której zgromadzono: dwa wozy, beczki, zalewajki, próbki mazi i ropy naftowej, strój maziarza oraz różnego rodzaju dokumenty obrazujące działalność dawnych mieszkańców wsi..
Łemkowski strój ludowy
Stroje łemkowskie. [online]. [Data Dostępu 8.07.2013]. Dostępny w Internecie: http://www.sekowa.info/photo/moje/strojelemkowskie.jpg |
Strój męski
Koszula z samodziałowego płótna. Nowsze wersje posiadały karczek, niski kołnierzyk stojący lub wywijany na zewnątrz, a przy rękawach mankiety. Na przodzie proste rozcięcie, pod szyją była wiązana czerwona tasiemka ("zastiżka").
Łemkowie nosili trzy rodzaje spodni: "gaczy", "nohawky" i "chołoszni". Gaczy były szyte z samodziałowego płótna i miały charakter bielizny. Nohawky były płócienne a chołoszni z samodziałowego białego sukna. Jedyną ozdoba nohawek były wypustki z kolorowego sukna: niebieskiego, czerwonego rzadziej czarnego. Na nogi ubierali skórzane "kierpci" wykonane z jednego kawałka skóry przeszytej wąskim rzemykiem.
Ubiór wierzchni letni stanowiła kamizelka bez rękawów i kołnierza zwana "łajbyk" Była wykonana początkowo z białego, a później sinego lub jasnoniebieskiego sukna. Łajbyk z tyłu miał trzy rozcięcia, a z przodu był zdobiony dwoma rzędami błyszczących guzików i czerwoną wełnianą tasiemką.
Właściwe odzienie wierzchnie stanowiła "hunia", to jest kurtka z białego lub brązowego samodziałowego sukna sięgająca do polowy uda. Hunia miała niski, leżący pojedynczy kołnierz. Zarówno białe i ciemne hunie miały brzegi obszyte czarnym wełnianym sznurkiem.
Odzienie zimowe narzucane na hunie stanowiła "czuha". Był to płaszcz z samodziałowego brązowego sukna sięgający do połowy łydek, zarzucany na ramiona, zaś jego luźno spuszczone rękawy pełniły funkcję kieszeni. Przód czuhy rozcinano w kształcie litery T, rozchylano na zewnątrz i przyszywano do nich czworokątny brązowy kołnierz. Spadał do połowy pleców i był zdobiony trzema białymi pasami i białymi lub ciemnymi sznurkami ("torokami"). Zapięcie czuhy stanowił rzemień z klamrą na wysokości piersi.
Uzupełnieniem męskiego stroju był pas skórzany zapinany z przodu na jedną lub dwie sprzączki oraz kapelusz "uherski" - czarny, filcowy z krezami zawiniętymi do góry na wysokość główki, otoczonej kolorową wstążką.
Łemkowie nosili trzy rodzaje spodni: "gaczy", "nohawky" i "chołoszni". Gaczy były szyte z samodziałowego płótna i miały charakter bielizny. Nohawky były płócienne a chołoszni z samodziałowego białego sukna. Jedyną ozdoba nohawek były wypustki z kolorowego sukna: niebieskiego, czerwonego rzadziej czarnego. Na nogi ubierali skórzane "kierpci" wykonane z jednego kawałka skóry przeszytej wąskim rzemykiem.
Ubiór wierzchni letni stanowiła kamizelka bez rękawów i kołnierza zwana "łajbyk" Była wykonana początkowo z białego, a później sinego lub jasnoniebieskiego sukna. Łajbyk z tyłu miał trzy rozcięcia, a z przodu był zdobiony dwoma rzędami błyszczących guzików i czerwoną wełnianą tasiemką.
Właściwe odzienie wierzchnie stanowiła "hunia", to jest kurtka z białego lub brązowego samodziałowego sukna sięgająca do polowy uda. Hunia miała niski, leżący pojedynczy kołnierz. Zarówno białe i ciemne hunie miały brzegi obszyte czarnym wełnianym sznurkiem.
Odzienie zimowe narzucane na hunie stanowiła "czuha". Był to płaszcz z samodziałowego brązowego sukna sięgający do połowy łydek, zarzucany na ramiona, zaś jego luźno spuszczone rękawy pełniły funkcję kieszeni. Przód czuhy rozcinano w kształcie litery T, rozchylano na zewnątrz i przyszywano do nich czworokątny brązowy kołnierz. Spadał do połowy pleców i był zdobiony trzema białymi pasami i białymi lub ciemnymi sznurkami ("torokami"). Zapięcie czuhy stanowił rzemień z klamrą na wysokości piersi.
Uzupełnieniem męskiego stroju był pas skórzany zapinany z przodu na jedną lub dwie sprzączki oraz kapelusz "uherski" - czarny, filcowy z krezami zawiniętymi do góry na wysokość główki, otoczonej kolorową wstążką.
W Łosiu
W okresie, kiedy handel mazią nie wyszedł poza Galicję(2 połowa XIX w.), maziarze zachowywali tradycyjny strój łemkowski, ale na przełomie wieków , z wiejskich domokrążców przekształcili się w przedsiębiorców, którym zależy na tym, by sprawić na klientach wrażenie człowieka światowego. W związku z tym, zastąpili strój ludowy, strojem miejskim. Zmiany te doprowadziły do tego, iż jeszcze przed pierwszą wojną światową, zanikł w Łosiu ludowy strój męski
Strój kobiecy
Koszula "oplicza", z karczkiem z lnianego płótna. Rękawy były dość sute, chwycone przy dłoni w szeroki na kilka centymetrów mankiet. Przy szyi i mankietach przyszyte były marszczone i nakrochmalone krezy zakończone ząbkami, ozdobione szlakiem białego, rzadziej czerwonego haftu. Kolorowe hafty krzyżykowe rozpowszechniły się dopiero w okresie międzywojennym. Jedynym zapięciem była "zastiżka" (tasiemka) wiązana pod szyją.
Spódnice "kabaty", marszczone w pasie lub plisowane, długie do połowy łydki, szyto z płótna samodziałowego: granatowego w biały rzucik, perkali, tybetów w rzucik lub drobne kwiaty, o tłach ciemnych, rzadko czerwonych. Do spódnicy noszono zapaskę, najchętniej białą, zdobioną kupnymi kolorowymi koronkami i haftem.
Na nogi ubierały kobiety kierpce mocowane przy pomocy wełnianej "nawołoky" ubierane w lecie na płócienne onuce, a w zimie na wełniane skarpety, dziergane na drutach. Bogatsze nosiły skórzane buty z cholewami czernione "szwarcem", w dni świąteczne - węgierskie z miękkiej skórki "safiany".
Ubiór wierzchni stanowił gorset szyty z czerwonego lub niebieskiego sukna, zdobiony naszywkami z barwnych tasiemek i krepiny, czasem haftem. Czarne, aksamitne gorsety zdobione srebrzystymi cekinami i kolorowym jedwabnym haftem pojawiły się w okresie międzywojennym. Starsze kobiety zamiast gorsetów nosiły bluzki zwane kaftanikami lub "wizytkami".
Na ramiona zarzucano tzw. "płachtę" lub "rańtuch", czyli podwójny płat samodziałowego sukna zeszyty i złożony na pół wzdłuż dłuższego boku. Płachty starannie na plecach udrapowane noszono na ramionach, zaś końce spływały ku przodowi, przytrzymywane rękami zgiętymi w łokciach.
Głowę okrywano chustami zawiązanymi pod brodą. Kobiety zamężne upinały włosy na leszczynowym lub drucianym krążku o średnicy 8-10 cm, zwanym "chymla". Na upiętą w ten sposób fryzurę wkładały czepiec w postaci płytkiej, obcisłej czapeczki, szytej z białego lub wzorzystego perkalu. Na czepiec narzucano kupne kwieciste chustki tybetowe białe, rzadziej zielone, zachodzące na połowę czoła, związane silnie w węzeł na karku.
Rolę biżuterii ubieranej do świątecznego stroju stanowiły naszyjniki w postaci kilku nitek szklanych paciorków.
Spódnice "kabaty", marszczone w pasie lub plisowane, długie do połowy łydki, szyto z płótna samodziałowego: granatowego w biały rzucik, perkali, tybetów w rzucik lub drobne kwiaty, o tłach ciemnych, rzadko czerwonych. Do spódnicy noszono zapaskę, najchętniej białą, zdobioną kupnymi kolorowymi koronkami i haftem.
Na nogi ubierały kobiety kierpce mocowane przy pomocy wełnianej "nawołoky" ubierane w lecie na płócienne onuce, a w zimie na wełniane skarpety, dziergane na drutach. Bogatsze nosiły skórzane buty z cholewami czernione "szwarcem", w dni świąteczne - węgierskie z miękkiej skórki "safiany".
Ubiór wierzchni stanowił gorset szyty z czerwonego lub niebieskiego sukna, zdobiony naszywkami z barwnych tasiemek i krepiny, czasem haftem. Czarne, aksamitne gorsety zdobione srebrzystymi cekinami i kolorowym jedwabnym haftem pojawiły się w okresie międzywojennym. Starsze kobiety zamiast gorsetów nosiły bluzki zwane kaftanikami lub "wizytkami".
Na ramiona zarzucano tzw. "płachtę" lub "rańtuch", czyli podwójny płat samodziałowego sukna zeszyty i złożony na pół wzdłuż dłuższego boku. Płachty starannie na plecach udrapowane noszono na ramionach, zaś końce spływały ku przodowi, przytrzymywane rękami zgiętymi w łokciach.
Głowę okrywano chustami zawiązanymi pod brodą. Kobiety zamężne upinały włosy na leszczynowym lub drucianym krążku o średnicy 8-10 cm, zwanym "chymla". Na upiętą w ten sposób fryzurę wkładały czepiec w postaci płytkiej, obcisłej czapeczki, szytej z białego lub wzorzystego perkalu. Na czepiec narzucano kupne kwieciste chustki tybetowe białe, rzadziej zielone, zachodzące na połowę czoła, związane silnie w węzeł na karku.
Rolę biżuterii ubieranej do świątecznego stroju stanowiły naszyjniki w postaci kilku nitek szklanych paciorków.
W Łosiu
W tradycyjnym stroju kobiecym także zachodziły zmiany, ponieważ Łosianki w ten sposób starały się podkreślić swą zamożność. Mimo, iż jeszcze w połowie okresu międzywojennego większość kobiet nosiła się zgodnie z modą ludową (kwieciste fałdowane spódnice, zapaski, białe koszule i gorsety), to ubiór ten różnił się znacznie od tradycyjnego stroju łemkowskiego, ponieważ szyto go z produkowanych fabrycznie materiałów (wełenka, aksamit, batyst, jedwab). Również w kroju odzieży można było zauważyć różnice i tak np: zamiast tradycyjnych długich rękawów przy letnich opliczach szyto krótkie; wąziutką obszywkę wokół szyi lub stojącej kryzy (farbitki) zastępowano ozdobnymi obszywanymi koronką kołnierzykami Strój ludowy Łemków. Skarbiec Łemkowszczyzny: [online]. [Data Dostępu 8.07.2013]. Dostępny w Internecie: http://www.skarbieclemkowszczyzny.neostrada.pl/skarbiec/obrazki/stroj_s_kultura1_p.jpg |
Kuchnia Łemków
Charakterystyczną cechą gospodarstwa łemkowskiego, było dążenie do samowystarczalności. Pożywienie bazowało głównie na produktach roślinnych, przy czym nawet potrawy mączne, kluski, pierogi, kasze, należały najczęściej do jadłospisu świątecznego. Mięso spożywano wyłącznie w czasie wielkich uroczystości. W najuboższych wsiach Łemkowszczyzny, gdzie nawet żyto słabo się udawało, chleb z razowej mąki, którą mieszano z mąką jęczmienną, owsianą lub tartymi ziemniakami, uważany był za luksus. Niejednokrotnie zastępowano go owsianymi plackami. W przednówku spożywano dziko rosnące rośliny takie jak: lebioda, szczaw, orzechy (buczyna), grzyby.
W Łosiach podstawowe surowce żywnościowe – mąkę, zboże, herbatę, cukier, słoninę, sadło, jajka (nawet), mięso, nabiał, ryż – maziarze przywozili z wędrówek. Gospodarstwo dostarczało jarzyny, rośliny okopowe, a w rodzinach zamożniejszych nabiał i drób. Dlatego też w Łosiu, problem głodu nie istniał.
Dzienny jadłospis przedstawiał się następująco:
Dzienny jadłospis przedstawiał się następująco:
śniadanie – chleb z masłem lub słoniną, mleko lub zacierka na mleku, kawa,
obiad – pęcak na mleku z chlebem, gotowane ziemniaki z kapustą maszczone słoniną, a w czasie postu olejem lnianym, lub kapusta kraszona zaprażką ze słoniny i mąki. W okresie międzywojennym częściej jadano kluski ze słoniną, pierogi, kaszę,
kolacja – pozostałe z obiadu kartofle z mlekiem lub mączną polewkę. Gotowano też czyr lub paciarę z mąki pszennej, żytniej lub kukurydzianej z kwaśnym lub słodkim mlekiem, okraszoną skwarkami.
Na niedzielę gotowano pierogi z ziemniakami lub kapustą, kluski z kapustą lub serem. Kupowano też tańsze mięso (głowizna lub nóżki) i gotowano na nim polewke lub jedzono z ziemniakami i kapustą. Na deser gotowano niekiedy kompot z owoców.
W okresie zimowym, kiedy do domu wracali maziarze, na stołach częściej pojawiały się tradycyjne potrawy łemkowskie, takie jak: kisełycia, czyli owsiany żur, paciara, kapusta. Było to ulubione jedzenie mężczyzn, którzy tęsknili do niego w czasie wielomiesięcznych podróży.
W czasie Wigilii, w Łosiu i sąsiednich wsiach, jadano chleb z czosnkiem, kisełycię z ziemniakami gotowaną na gęsto (tak żeby można było po niej chodzić w kierpcach), suszone grzyby na gęsto, jedzone z chlebem, kapustę z grzybami, kasze jaglaną lub jęczmienną, kluski tzw. bobalki, pierogi z kapustą lub grzybami, fasolę, groch, juszkę (cienki kompot) z suszonych owoców. Potraw musiało być 12 i musiały być reprezentowane w nich wszystkie płody ziemi (z pola, lasu, ogrodu, sadu).
W okresie zimowym, kiedy do domu wracali maziarze, na stołach częściej pojawiały się tradycyjne potrawy łemkowskie, takie jak: kisełycia, czyli owsiany żur, paciara, kapusta. Było to ulubione jedzenie mężczyzn, którzy tęsknili do niego w czasie wielomiesięcznych podróży.
W czasie Wigilii, w Łosiu i sąsiednich wsiach, jadano chleb z czosnkiem, kisełycię z ziemniakami gotowaną na gęsto (tak żeby można było po niej chodzić w kierpcach), suszone grzyby na gęsto, jedzone z chlebem, kapustę z grzybami, kasze jaglaną lub jęczmienną, kluski tzw. bobalki, pierogi z kapustą lub grzybami, fasolę, groch, juszkę (cienki kompot) z suszonych owoców. Potraw musiało być 12 i musiały być reprezentowane w nich wszystkie płody ziemi (z pola, lasu, ogrodu, sadu).
ADZYMKA (na 10 sztuk)
1 kg mąki,
1 płaska łyżeczka sody,
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia,
1 jajko,
1/2 łyżeczki soli,
kwaśnego mleka tyle, ile wchłonie ciasto
Z podanych składników wyrabiamy takie ciasto, jak na pierogi. Dzielimy je na 10 części i każdą z nich rozwałkowujemy na placek grubości 1 cm. Pieczemy placki z obu stron na płycie kuchennej lub na żeliwnej patelni. Podajemy na ciepło lub na zimno z masłem albo miodem.
1 kg mąki,
1 płaska łyżeczka sody,
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia,
1 jajko,
1/2 łyżeczki soli,
kwaśnego mleka tyle, ile wchłonie ciasto
Z podanych składników wyrabiamy takie ciasto, jak na pierogi. Dzielimy je na 10 części i każdą z nich rozwałkowujemy na placek grubości 1 cm. Pieczemy placki z obu stron na płycie kuchennej lub na żeliwnej patelni. Podajemy na ciepło lub na zimno z masłem albo miodem.
GOŁĄBKI Z TARTYCH ZIEMNIAKÓW I KASZY
1 główka kapusty
2 kg ziemniaków
1 cebula
2 łyżki masła lub smalcu
1 jajko
3 garstki kaszy manny lub jęczmiennej drobnej
pieprz, sól.
Sparzyć główkę kapusty, ziemniaki zetrzeć na tarce, wcześniej zaparzyć kaszę. Do startych ziemniaków dodać jajko, cebulę, przyprawy i zaparzoną kaszę. Wyrobić farsz. Przygotowane nadzienie zawinąć w liście kapusty i ułożyć w garnku. Zalać wrząca wodą. Dusić 1,5 godziny na wolnym ogniu. Podawać z tłuszczem lub sosem grzybowym.
1 główka kapusty
2 kg ziemniaków
1 cebula
2 łyżki masła lub smalcu
1 jajko
3 garstki kaszy manny lub jęczmiennej drobnej
pieprz, sól.
Sparzyć główkę kapusty, ziemniaki zetrzeć na tarce, wcześniej zaparzyć kaszę. Do startych ziemniaków dodać jajko, cebulę, przyprawy i zaparzoną kaszę. Wyrobić farsz. Przygotowane nadzienie zawinąć w liście kapusty i ułożyć w garnku. Zalać wrząca wodą. Dusić 1,5 godziny na wolnym ogniu. Podawać z tłuszczem lub sosem grzybowym.
MASTYŁO (dla 4 osób)
1 litr mleka
1/2 litra wody
5 kopiastych łyżek mąki pszennej
sól
masło lub skwarki na okrasę
Zagotowujemy pół litra mleka z połową litra wody. Do pozostałego mleka dodajemy 5 kopiastych łyżek mąki pszennej, odrobinę soli i wszystko dokładnie mieszamy. Mleko z mąką wlewamy na gotujące się mleko z wodą. Chwilę gotujemy na małym ogniu, cały czas mieszając, żeby się nie przypaliło. Podajemy z chlebem, okraszone masłem lub skwarkami
ŻUR BIAŁY (Poliwka)
1 litr serwatki
Jajko, mąka, sól, pieprz
Serwatkę zagotować. Jajko wymieszać z wodą i mąką a następnie dodać do gotującej się serwatki i wszystko razem zagotować. Doprawić do smaku. Podawać z ziemniakami
1 litr mleka
1/2 litra wody
5 kopiastych łyżek mąki pszennej
sól
masło lub skwarki na okrasę
Zagotowujemy pół litra mleka z połową litra wody. Do pozostałego mleka dodajemy 5 kopiastych łyżek mąki pszennej, odrobinę soli i wszystko dokładnie mieszamy. Mleko z mąką wlewamy na gotujące się mleko z wodą. Chwilę gotujemy na małym ogniu, cały czas mieszając, żeby się nie przypaliło. Podajemy z chlebem, okraszone masłem lub skwarkami
ŻUR BIAŁY (Poliwka)
1 litr serwatki
Jajko, mąka, sól, pieprz
Serwatkę zagotować. Jajko wymieszać z wodą i mąką a następnie dodać do gotującej się serwatki i wszystko razem zagotować. Doprawić do smaku. Podawać z ziemniakami
Krajobraz wsi Łosie. [W:] Karpaty. [online]. [Data Dostępu 8.07.2013]. Dostępny w Internecie: http://www.montekonrad.cba.pl/klimkowka/klimkowka5.jpg |
Legendy łemkowskie
Bieskid
Durny ten, co myśli, że świat w miejscu stoi i nic się nie zmienia. Nie poznałbyś go, gdyby tak się cofnąć nawet tylko ze sto lat. A gdyby się tak cofnąć tysiąc lat albo i więcej... Mieszkali tu wtedy obok siebie ludzie i biesy. Bieśników36 było kiedyś co niemiara, a w nich najróżniejszych biesów jak gawiedzi na miejskim odpuście. Wiele też wtedy było czartowskich skał, diabelskich bagien, czarcich potoków, piekielnych debrzy i rosło nawet czarcie ziele.
Bies biesowi, tak jako i człek człekowi, nierówny, przeto jedne były mądre - inne głupie, jedne bardziej narowiste - inne spokojne, jedne gładkie na gębie - inne jak diabli szpetne. Jedne szkody czyniły, inne tylko niewinnie huncwociły37. Zdarzało się, że przybierały różne postaci, jako to: karego konia, białego zająca, czarnego barana albo i gada jakiego jadowitego. Bywało, że wcielały się także w postać urodziwego młodzieńca i wtedy dziewki lubo też nawet baby stateczne bałamuciły. Nieraz się zdarzało, że chłop poszedł do asenterunku i niewistka sama się ostawała na gospodarstwie, a bies jej pomagał we wszelakiej robocie. Nie za darmo oczywiście, ale tu nie godzi się więcej o tym mówić, bo dziecka mogą się do tej książki dorwać i o bezeceństwach przeczytać. W każdym bądź razie na pewno nie tylko o duszę onej kobiety mu chodziło.
Kiedy jakiś gospodarz podpadł był takiemu biesowi, wówczas podczas deszczu kopki siana mu porozwalał albo z półkopków snopki porozrzucał. Albo gdy zwoził zboże, wóz mu przewracał. Zdarzało się, że kiczki z dachu powyrywał, koniom grzywy w guzy powiązał albo ogon obciął, drzewa w sadzie otrząsł z jabłek, krowom mleko wydajał. Przeto należało z nimi dobrze się obchodzić i w paradę im nie wchodzić. A już, nie daj Boże, powiedzieć komu: „żeby cię diabli wzięli", bo ci tylko na to czekali i zaraz takiego przeklętego porywali w czartowskie tany, i tak umęczyli, wyłaskotali, że można było ducha wyzionąć. Bo wiadomo, że bies na biesa nie będzie nastawał, ale na człowieka i owszem.
Miejsca ustronne, trudno dostępne, leśne mateczniki. Rozrabiały, psociły.
Można też było sobie biesa wychować. Taki bies wy Chowaniec zwał się inkluzem. Wykluwał się z indyczego jaja, które trzeba było siedem niedziel, czyli tygodni, nosić pod pachą. Kto miał takiego in-kluza, temu dobrze się wiodło, bo on we wszystkim pomagał i inne czarty od swojego gospodarza lubo też gospodyni odpędzał i despektu zrobić nie pozwolił. No, chyba że się któregoś dnia znarowił i zaczął wierzgać. Wtedy należało go święconą wodą ze trzy razy pokropić, bo inaczej nie szło bestyi do posłuszeństwa przywołać.
Z czasem coraz więcej ludzi tu przybywało i coraz mniej miejsca zostawało dla biesów. Wykarczowano bieśniki, czartowskie skały przerobiono na żarna i osełki, osuszono diabelskie bagna, nad czarcimi potokami zrobiono mostki, piekielne debrze zaorano, wreszcie wycięto wszystkie stare wierzby i w ten sposób przepędzono biesy z tej krainy. Ludzie ani się spostrzegli, jak pozostali sami. I smutno im teraz. A jeszcze nie tak dawno mieli diabliki w oczach.
Durny ten, co myśli, że świat w miejscu stoi i nic się nie zmienia. Nie poznałbyś go, gdyby tak się cofnąć nawet tylko ze sto lat. A gdyby się tak cofnąć tysiąc lat albo i więcej... Mieszkali tu wtedy obok siebie ludzie i biesy. Bieśników36 było kiedyś co niemiara, a w nich najróżniejszych biesów jak gawiedzi na miejskim odpuście. Wiele też wtedy było czartowskich skał, diabelskich bagien, czarcich potoków, piekielnych debrzy i rosło nawet czarcie ziele.
Bies biesowi, tak jako i człek człekowi, nierówny, przeto jedne były mądre - inne głupie, jedne bardziej narowiste - inne spokojne, jedne gładkie na gębie - inne jak diabli szpetne. Jedne szkody czyniły, inne tylko niewinnie huncwociły37. Zdarzało się, że przybierały różne postaci, jako to: karego konia, białego zająca, czarnego barana albo i gada jakiego jadowitego. Bywało, że wcielały się także w postać urodziwego młodzieńca i wtedy dziewki lubo też nawet baby stateczne bałamuciły. Nieraz się zdarzało, że chłop poszedł do asenterunku i niewistka sama się ostawała na gospodarstwie, a bies jej pomagał we wszelakiej robocie. Nie za darmo oczywiście, ale tu nie godzi się więcej o tym mówić, bo dziecka mogą się do tej książki dorwać i o bezeceństwach przeczytać. W każdym bądź razie na pewno nie tylko o duszę onej kobiety mu chodziło.
Kiedy jakiś gospodarz podpadł był takiemu biesowi, wówczas podczas deszczu kopki siana mu porozwalał albo z półkopków snopki porozrzucał. Albo gdy zwoził zboże, wóz mu przewracał. Zdarzało się, że kiczki z dachu powyrywał, koniom grzywy w guzy powiązał albo ogon obciął, drzewa w sadzie otrząsł z jabłek, krowom mleko wydajał. Przeto należało z nimi dobrze się obchodzić i w paradę im nie wchodzić. A już, nie daj Boże, powiedzieć komu: „żeby cię diabli wzięli", bo ci tylko na to czekali i zaraz takiego przeklętego porywali w czartowskie tany, i tak umęczyli, wyłaskotali, że można było ducha wyzionąć. Bo wiadomo, że bies na biesa nie będzie nastawał, ale na człowieka i owszem.
Miejsca ustronne, trudno dostępne, leśne mateczniki. Rozrabiały, psociły.
Można też było sobie biesa wychować. Taki bies wy Chowaniec zwał się inkluzem. Wykluwał się z indyczego jaja, które trzeba było siedem niedziel, czyli tygodni, nosić pod pachą. Kto miał takiego in-kluza, temu dobrze się wiodło, bo on we wszystkim pomagał i inne czarty od swojego gospodarza lubo też gospodyni odpędzał i despektu zrobić nie pozwolił. No, chyba że się któregoś dnia znarowił i zaczął wierzgać. Wtedy należało go święconą wodą ze trzy razy pokropić, bo inaczej nie szło bestyi do posłuszeństwa przywołać.
Z czasem coraz więcej ludzi tu przybywało i coraz mniej miejsca zostawało dla biesów. Wykarczowano bieśniki, czartowskie skały przerobiono na żarna i osełki, osuszono diabelskie bagna, nad czarcimi potokami zrobiono mostki, piekielne debrze zaorano, wreszcie wycięto wszystkie stare wierzby i w ten sposób przepędzono biesy z tej krainy. Ludzie ani się spostrzegli, jak pozostali sami. I smutno im teraz. A jeszcze nie tak dawno mieli diabliki w oczach.
Przełom Ropy. Przez Pieniny Gorlickie nad Klimkówkę. [W:] Marcogor w górach.[online]. [Data Dostępu 8.07.2013]. Dostępny w Internecie: http://marekowczarz.pl/przez-pieniny-gorlickie-nad-klimkowke/ |
Bibliografia:
- Brylak-Załuska Maria. Maziarska wieś Łosie. Wrocław: Ossolineum, 1983
- Chlebowski Bronisław [red.]Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich. T.5. Warszawa, 1884, s. 732-733. [online]. [Data Dostępu 8.07.2013]. Dostępny w Internecie: http://dir.icm.edu.pl/pl/Slownik_geograficzny/Tom_V/732
- Łosie - cerkiew greckokatolicka. [W:] Sercu bliski Beskid Niski. [online]. [Data Dostępu 8.07.2013]. Dostępny w Internecie: http://www.beskid-niski.pl/index.php?pos=/obiekty&ID=381
- Potocki Andrzej: Legendy łemkowskiego Beskidu. Rzeszów: Libra, 2007
- Skarbiec Łemkowszczyzny: [online]. [Data Dostępu 8.07.2013]. Dostępny w Internecie: http://www.skarbieclemkowszczyzny.neostrada.pl/05s_kultura.htm
- W łemkowskiej kuchni - przepisy [W:] Sercu bliski Beskid Niski. [online]. [Data Dostępu 8.07.2013]. Dostępny w Internecie: http://www.beskid-niski.pl/index.php?pos=/lemkowie/kultura/kuchnia1
Witaj!
OdpowiedzUsuńZ wielkim zainteresowanie przeczytałam Twój bardzo ciekawy post o Łemkach. Interesuję się ich historią, kuchnią, budownictwem, strojami i językiem...
Serdecznie pozdrawiam:)
Łemkowszczyznę przemierzam od wielu lat. Przejeżdżam przez Łosie bardzo często. Pamiętam swój pierwszy wypad w Beskid Niski. Miał w sobie pewną mistykę której nie mają żadne inne góry w Polsce
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)